Jogasutry określają ugruntowanie praktyki jako wynik trzech składowych.
Wykonywanie jej powinno być satkara – umiejętne (prawidłowe), nairantarya – nieprzerwane (systematyczne) i dirgha kala – trwać przez długi okres czasu.
Perspektywa „długiego czasu” zmienia się w zależności od lat praktyki. Początkowo „długo” wydaje się już być po roku czy dwóch praktyki, po pięciu zmienia się postrzeganie siebie jako ucznia zaawansowanego. I tak jeszcze przez kilka lat praktyki uważamy (wydaje nam się), że już dużo wiemy i umiejętnie praktykujemy. Często pod koniec tych lat niektórzy już zaczynają uczyć.
Jednak wedle tradycji Ashtangi często mówi się o tym, że aby móc powiedzieć o praktyce jako ugruntowanej, musi minąć przynajmniej 12 lat.
I mamy tu na myśli umiejętne i nieprzerwane działanie, w które wlicza się wszystkie górki i dołki, etapy życia, stany emocjonalne na przestrzeni tych lat oraz wszelkie utrudnienia jak choroby czy kontuzje. W życiu, jak i na macie.
W tym temacie rzadko uwzględniana jest starożytna zasada – dopóki nie pomogłeś sobie praktyką, nie uzdrowiłeś siebie i dopóki nie wyleczyłeś także innych osób pod okiem swego Nauczyciela, to nie możesz uczyć. Nauczanie zaczyna się zaliczeniem tych dwóch egzaminów.
A w tym tak naprawdę zawiera się główny cel Ashtangi – leczenie. I chodzi tu o szerokie pojęcie tematu „chorób”, gdyż dotyczy ono zarówno chorób ciała, jak i umysłu.
Bardzo często dopiero wówczas zaczynamy odkrywać praktykę, rozumieć ją, zgłębiać i doświadczać, jak mało jeszcze wiemy; jak bardzo jesteśmy na początku całej tej drogi ku wielkiej nauce swego ciała i umysłu. Zmienia się postawa z ucznia na pierwszym poziomie wglądu, bardzo powierzchownego, do postawy ucznia na wyższym i głębszym poziomie zarówno wnikliwości, pokory i szacunku do techniki. Tak naprawdę wtedy dopiero zaczyna się Praktyka.
To jest pierwszy aspekt tego tematu. Czas i wysiłek tworzący POSTAWĘ.
Nieustanną postawę Zgłębiającego i Wnikliwego.
- Drugim aspektem jest GOTOWOŚĆ.
Nie ta fizyczna, a wewnętrzna: psychiczna i duchowa.
Czasem dominuje schemat myślowy „jak poczuję się lepiej, jak się wzmocnię, to przyjdę na praktykę, to zacznę”. Jest to jedna z większych iluzji, gdyż najlepszą techniką wzmacniania jest właśnie stopniowa praktyka. Zaczynając (a nie czekając), buduje się krok po kroku podstawy, nie spiesząc się, we własnym tempie rozwoju, mając perspektywę ciągłości i zgody na każdy etap, który trzeba przejść. Poza tym wtedy szybciej poznaje się swoje możliwości oraz słabe strony i można od razu zacząć nad nimi pracować.
Przecież czas działa na korzyść praktykującego (im wcześniej tym lepiej), a na niekorzyść niepraktykującego. Nie da się przyspieszyć procesu transformacji – wszystko dzieje się we właściwym dla siebie czasie (dużo czynników ma na to wpływ), ale też trudniej odwrócić procesy, które zachodziły latami, im dłużej w nich tkwimy i je powielamy.
Gotowość i odwaga daje zgodę na spotkanie z Lustrem. Wieloletnia praktyka daje możliwość spotkania z nim, gdyż zaczynamy kontrolować stany umysłu i uczymy się zachowywać obojętność, wobec tego, co się pojawia. Powtarzalność i systematyczność rodzi pozycję obserwatora i zanika różnica między asanami wyzwalającymi ból, emocje czy dyskomfort – wybijającymi nas z naszego poczucia spokoju. Zanika granica postrzegania i podziału na asany przyjemne i takie, których wolelibyśmy nie robić. Jest to pewnego rodzaju odczuwanie wewnętrznego zadowolenia (santosha) z wykonywania samej praktyki.
- Trzeci to CEL/INTENCJA, a więc FUNDAMENT WYTRWAŁOŚCI.
Celem jest ugruntowanie w zdrowiu, rozwój poziomów świadomości, a nie osiągnięcie kolejnej asany. Wykonanie pozycji to częściowo powierzchowne umiejętności, które zyskujemy, ale trzeba pamiętać, że są one dodatkiem, efektem ubocznym. Nie należy się zbytnio na nich skupiać, ani do nich przywiązywać.
Jednocześnie odzwierciedleniem esencji praktyki jest przywracanie zdrowego ciała i umysłu. I tu istotne jest nie jednorazowe czy okazyjne wykonywanie asany tylko gotowość i umiejętność wykonania jej w każdym momencie i przez długi okres czasu. Taki efekt uzyskujemy, gdy dana postawa jest zintegrowana z naszym wnętrzem, a jej przejawienie jest widoczne na zewnątrz.
Egzaminem są sytuacje w życiu codziennym odnoszące się do wzorca postawy reprezentowanego przez asanę – albo trwamy w prawidłowej reakcji, albo dajemy się porwać przez schemat uwarunkowań.
Ciekawostką jest to, że nawet jeśli sytuacja już zniknie, to reakcja może być (jeśli nie została uwolniona) nadal widoczna w praktyce. I dzięki temu zobaczymy, czy wzorzec myślowy nadal nas warunkuje (czy nadal wymaga pracy), czy możemy zająć się kolejnym.
Jeśli celem są kolejne asany i serie, to nasza praktyka sprowadza się często do powierzchownych pokazówek (na życzenie lub po prostu na Shali) albo do kontuzji, gdyż sporadyczne wykonanie asany kończy się uszkodzeniem ciała. A to przeczy założeniom jogi, jakimi są rozwój świadomości i szeroko pojęte zdrowie.
- Czwarty to CZĘSTOTLIWOŚĆ
Ashtangę praktykujemy 6 dni w tygodniu. Wolne są: jeden stały dzień w tygodniu, 3 dni w miesiącu dla kobiet (Lady’s days), Nów i Pełnia i czasem można jeszcze dwa – trzy dni w miesięcznym cyklu przeznaczyć na dodatkową regenerację.
W tym przypadku mamy dwa rozwiązania, by podtrzymać dobrą jakość praktyki:
Po pierwsze:
Lepiej jest zrobić praktykę np. trzy /cztery dni pod rząd niż np. co drugi/trzeci dzień, jeśli chcemy przeznaczyć na nią 3-4 dni w tygodniu.
Pierwszy dzień (czasem i drugi także) jest ruszeniem zastoju, często lekkim przetarciem „kurzu”, podstawowym oczyszczeniem. Nie wnika głęboko, oddech nie jest pełny i głęboki, gdyż napięcia mięśniowe nadal go blokują. Podczas tych dni sczyszczają się bieżące naleciałości – wzorce czy stres. Umysł jeszcze wiedzie prym. Praca na głębszym poziomie zaczyna się dopiero trzeciego i czwartego dnia, gdy pojawia się pierwsze zmęczenie ciała i umysłu. Powszechne jest w jodze powiedzenie: „należy wypocić umysł”. Przez pierwsze dwa dni właśnie to staramy się zrobić, zmniejszyć jego aktywność podczas praktyki, wyłączyć go. Tak, by pojawiła się przestrzeń. Kolejne dni to próby utrzymania uważności w takim zmniejszonym zaangażowaniu umysłu, w jego lekkim wyciszeniu, które zaczyna się pojawiać. Wówczas możemy zacząć pracować ze wzorcami.
Gdy przeskakujemy z praktyką np. co drugi/trzeci dzień, to nieustannie zaczynamy od nowa… Jest to wtedy praca bardzo powierzchowna i nie dająca odpowiednich efektów. Stąd praktykę Ashtangi przyrównuje się do mycia zębów… Tylko, że my myjemy „zęby umysłu”. Wtedy także nasze postrzeganie ma szansę oczyścić się głębiej.
Po drugie:
Lepszy efekt przyniesie praca długoterminowa, w małych ilościach, systematyczna, a nie z doskoku i w dużej, jednorazowej ilości.
Bazując na poprzednich argumentach – systematyczność jest podstawą, ale drugim aspektem jest długoterminowość tego działania tak, by przyniósł on nam zamierzone efekty. Nowe wzorce, jeśli chcemy wprowadzić do swego życia, zapisują się po minimum 6 tygodniach prawidłowych prób ich wdrażania. A i tak po tym czasie należy zachować wnikliwość i uważność, czy aby poprzedni wzorzec nie próbuje się przebić i wrócić. Długoterminowość jest także sprawdzianem, weryfikacją czy właściwie robimy praktykę. Tylko w ten sposób możemy zyskać punkt odniesienia i ewentualnie szukać pomocy w szczerej weryfikacji tego, co robimy.
Praktyka Ashtangi jest narzędziem, a każde narzędzie może być użyte w dwojaki sposób. By uzdrawiać, karmić lub by niszczyć, czynić szkody.
Tą samą praktyką jedna osoba, robiąc właściwie i uważnie wedle zaleceń tradycji i Nauczycieli, szybko dojdzie do poziomu zdrowia. Wyzwoli się także z wzorców swego umysłu.
Druga osoba, robiąc (pozornie) dokładnie to samo, samą praktyką będzie wzmacniać swe wzorce, które w pewnym momencie będą ją niszczyć zdrowotnie, czy niszczyć jej umysł (psychikę), wzmagając intensywność reakcji.
Jest to zasada wkładania odpowiedniego wysiłku. Nie za dużego, ale i niezbyt małego. Ale za to uważnego i systematycznego.
Prawidłowość, poprawność zawiera się w tym, że praktykując codziennie:
– nie tracimy energii, przeciwnie – zyskujemy jej więcej
– nie robimy szkód naszemu organizmowi (poziom fizyczny i energetyczny), a wręcz zdrowiejemy
– nie wzmacniamy wzorców umysłu (np. siłowania się ze sobą, braku umiejętności odpuszczania, czy przeciwnie – za szybkiego poddawania się, czy wzmacnianiu swoich lęków), a nawet stare wzorce (także traumy) znikają pod wpływem zastąpienia ich nowymi, prawidłowymi.
Te trzy elementy powinny być spójne, prowadząc do esencji praktyki Ashtangi. W dzisiejszych czasach ta umiejętność jest niezwykle trudna.
Często po pewnym czasie pojawia się myśl: „może nie muszę robić codziennie”. Przemawia przez nas lenistwo, wygoda lub umysł po prostu zaczyna się nudzić. Tym trudniej z tym się „wykłócać”, gdyż te najgłębsze zmiany pojawiają się lekkością motyla, a nie krokiem słonia. Wówczas od razu powinno to być dla nas sygnałem, że potrzebujemy „oka Nauczyciela”, gdyż zapewne błędnie coś robimy. Nie dostrzegamy tych zmian, więc nie są wartością, która nas zmotywuje. Zauważamy je dopiero po długim czasie praktyki, gdy mamy okazję skonfrontować się z własnymi dotychczasowymi ograniczeniami lub kiedy reagujemy w trudnych dla nas sytuacjach zupełnie inaczej, niż do tej pory.
Dlatego podstawową zasadą w technikach duchowych jest to, że nie dyskutujemy z umysłem. Umysł nie jest naszym przyjacielem, ale też nie jest naszym władcą.
- Piąty to FUNDAMENTALNE STRUKTURY ORGANICZNE i UMYSŁOWE
Jest to istotne przede wszystkim dlatego, że podczas praktyki zachodzą nie tylko mechaniczne procesy, zmienia się biochemia całego organizmu. A to wymaga czasu i systematyczności, by pobudzać i nakierowywać pracę na nowych strukturach. Początkowo ustawiamy ciało najbardziej prawidłowo jak to jest możliwe na dany moment, szykujemy coś w formie „stelaża”. Poszukujemy rotacji kości jak najbliższej naturalnemu stanowi, rozmieszczenia ciężaru ciała, całej postawy – ale w ramach bieżących możliwości. Tak, by nadać kierunek, nie izolując nadmiernie poszczególnych części ciała.
Następnie zaczynamy uczyć się rotacji mięśni i kości zaangażowanych w danej asanie, ale jednocześnie chcemy łączyć je w jeden ruch. Tak, by zaczęła tworzyć się tam powięź jako jednolita, pobudzona taśma. Powtarzalność z uważnością na tego rodzaju pracy, daje możliwość stworzenia tych połączeń oraz wzmacnia pracę z ciężarem ciała i środkiem ciężkości. Wynika to z faktu, że ciało zaczyna aktywnie działać w połączeniu, a nie w izolacji struktur. Dodatkowo tworzy lub udrażnia kanały, którymi tłoczona jest świeża krew i limfa, w związku z czym wszystkie tkanki zostają odżywione i solidnie natlenione.
To jest zazwyczaj punkt, gdzie większość osób praktykujących Ashtangę się zatrzymuje – asana przypomina asanę na obrazku, więc praca jest już wykonana. A tak naprawdę dopiero tu zaczyna się cały proces transformacji.
W tym miejscu aktywują się mocniej bandhy. Jednak do tego, aby tworzyły one zasoby energetyczne oraz by można było nimi zarządzać i umiejętnie rozprowadzać po ciele energię, którą przechowują, bardzo istotna jest prawidłowa praca i skupienie na tym temacie. Uważność oraz bardziej świadoma praca z oddechem tworzy „paliwo”, które bandhy mogą przekierowywać na odpowiednie taśmy powięziowe. Ciało zaczyna intensywnie rozprowadzać impulsy nerwowe, pobudzać powięź na całej jej długości, oczyszczać z zatorów. Taśmy powięziowe to Meridiany, to Nadi. Dopiero wtedy narządy wewnętrzne stymulowane są do pierwotnej i pełnej swej pracy. Każdy narząd odpowiada konkretnym jakościom – także emocjonalnym. Jest to więc bardzo gruntowna praca. Każda asana ma przypisane sobie Nadi, zarówno te, które mają być pobudzone jak i te, które mają tonizujące działanie (pozostające w spoczynku). Cała droga praktyki zawiera się w odkrywaniu, które i jak, i kiedy powinny być aktywowane.
Dopiero wtedy nowe, zdrowe, pierwotne wzorce myślowe zaczynają zastępować stare. Zmienia się zarówno nasze ciało jak i umysł. Uwalniana jest pamięć doświadczeń zapisanych zarówno na powięzi, jak i w podświadomości.
Proces zdrowienia i terapeutyczna praca poprzez jogę zaczyna się w tym miejscu.
- Szósty to MISTRZOSTWO
Mistrzowskie wykonanie asany przejawia się w tym, że doświadczamy spokoju, stabilności oraz ucieleśniamy godne trwanie w niej. Tą wskazówkę zawiera sutra II.46 „sthira-sukham âsanam”. Zaistnienie Tristany (oddech, bandhy, drishti) warunkuje ten poziom.
Utrzymanie stabilnego umysłu zogniskowanego na jednym punkcie jest trudne (drishti) tak, jak utrzymanie jednej postawy (asana – oddech i bandhy) czy działania (vinyasa – równy, stały rytm). Kiedy te trzy elementy są dopracowane i zaistnieją jednocześnie podczas praktyki, daje nam to Siłę, Lekkość i Grację poza rozproszeniami i uwarunkowaniami. Osiągamy Pełnię, Spójność, Stan Medytacyjny w asanie. Tą Jedność przyrównuje się do jakości diamentu, która prowadzi do Mistrzostwa.
Droga do tego miejsca wygląda jednak tak, że człowiek sam sobie nie jest w stanie utrzymać jednocześnie skupienia na praktyce oraz na wyłapywaniu wzorców. Musi być jednocześnie działającym (wykonującym działanie) i obserwatorem, ale także posiadać wiedzę i doświadczenie w wyłapywaniu elementów tych schematów. Czyli ogarniać trzy płaszczyzny: obserwatora, osoby wykonującej działanie i osoby posiadającej wiedzę, umiejętności i doświadczenie – by wzorzec nie umknął uwadze.
Zahaczamy tu także o jedną z Yam – Satya – oznaczającą poszukiwanie prawdy. Pozbycie się fałszywego ” ja” wymaga odwagi i uczciwości wobec siebie i konfrontowania się ze swoimi emocjami czy strukturami myślowymi, których zazwyczaj nie jesteśmy w pełni świadomi.
Najczęściej jest też tak, że umysł teoretycznie wie i stara się zachować czujność, ale ciało i tak robi swoje. Jakby nagle to połączenie – ciało/ umysł po prostu się resetowało, gdy wkracza wzorzec. Mistrzostwo to brak wysiłku, by to połączenie utrzymać, a przede wszystkim, by utrzymać je do końca.
Drogą zatem jest wykuwanie ciała i umysłu tak, by przejawił się Jednolity Pierwotny Potencjał.
Jak mówi stary przekaz Jogi: „Mistrzostwo, Twoja powinność”